Często rodzice próbując zrekompensować swoje życiowe niepowodzenia wywierają presję osiągania sukcesów przez swoje dzieci. Dziecko im bardziej podobne do ojca czy matki , silniejsza presja z jego strony.
Rodzic staję się "natrętny" i zapisuje dziecko na tysiąc zajęć dodatkowych w celu rzekomego "zainwestowania w jego przyszłe życie " . Coraz to częściej słychać , że odbierając dziecko ze szkoły zawożone jest odrazu na języki obce , gry na pianinie,gitarze ,basen itd. Dziecko po powrocie do domu , odrabia lekcje , ma godzinę telewizorni i do łóżka , bo od rana czeka go znów napięty grafik dnia . Dziecko kiedy jest małe , nie ma prawa głosu oczywiście robi wszystko co chcą rodzice bo cóż innego mu pozostaje . Nie biega po podwórku z innymi dziećmi , nie bawi się w chowanego ani berka , bo musi zrobić lekcję na angielski .
Rodzice są dumni , zachwalają się swoimi dziećmi wśród znajomych , nie pytając czy ono jest szczęśliwe . Realizuje cały plan jaki ma narzucony z góry ,do czasu kiedy sam nie potraf urozmaicić sobie jakoś czasu wolnego . Niekiedy bunt młodych ludzi , odtrąca od nich rodziców . Bunt do zajęć niechcianych , prowadzi do kłótni i nieprzyjemnej atmosfery w domu , a nawet do tragedii .
Niestety , istnieją tacy rodzice . Nie wiem skąd się biorą i co gości w ich głowie .
Chorują na pełny portfel i swoje chore niespełnione ambicje .
Jak mówią specjaliści, rodzice nie robią tego dla świetlanej przyszłości swoich dzieci , a dla spełnienia własnych niezrealizowanych pasji..
Presja wywierana na naszych malcach jest tym silniejsza im większe podobieństwo do nas samych . Traktujemy jego życie jako "nasze dawne " i nie zwracamy uwagi na to , że jest to odrębna istota przed która drzwi w przyszłość stoją otworem .
Moi rodzice zawsze mówili żebym rozwijała to co zakiełkuje w mojej głowie .. Raz chciałam być architektem, a innego miesiąca już malować obrazy . Od zawsze jednak aparat w ręku uszczęśliwiał mnie do granic możliwości. Planowana przyszłość w tym kierunku jednak odsunęła się na dalszy plan, ze względów osobistych . Nie zostałam znanym fotografem , ani żadnym . Robię to dla siebie i znajomych , bo lubię.
Wczoraj miałam przyjemność ( jeśli można to tak nazwać) być świadkiem sytuacji , której do końca nie jestem w stanie zrozumieć. Matka , basen dziecko . Domyślacie się o co chodzi ?
Na basen , na który chodzimy z Filipkiem to w Alcarras , codziennie przychodzą dzieci w różnym wieku na szkołę pływania . Chłopiec , na moje oko 5/6 lat , uciekający od basenu na koc z okropnym płaczem , który słyszeli wszyscy . Ratownik , co chwilkę po niego przychodził i próbował go zabrać do wody , a matka nie zostawała dłużna . W końcu stało się ! Mamuśka wzięła dziecko do wody , a ratownik dał mu makaron pod pachy . Wszyscy szczęśliwi , matka siedząca na kocyku rozmawiająca przez telefon ,a dziecko ryczące w wodze . Porażka XXI w .
Wiecie ,co ja myślę na ten temat ? Uważam , że chore jest to , że na siłę wkładali do wody dziecko , kiedy ono płakało tam wniebogłosy . Dziecko zrażone do wody , nigdy nie będzie w niej szczęśliwe i wcale nie sprawdza się tu powiedzenie " jak nie umiesz pływać , to najlepiej skoczyć na głęboką wodę .
Co wy myślicie na temat przekładania swoich marzeń na dzieci ?
Dla Was jest to normalne , że dziecko ma jeździć konno , bo my kiedyś chcieliśmy , a rodziców nie było na to stać ?
Nie spełniłam swoich marzeń- skoro ja nie mogłam to dziecko może...
Rodzice chcą dla swoich dzieci wszystkiego, co najlepsze - przecież to oczywiste. Czyżby??. Często starają się dać im to, czego sami nie mieli w dzieciństwie. Mają nadzieję, że to pomoże im w życiu. Gorzej, jeśli oczekują, że dziecko będzie żyło według scenariusza, które dla nich rodzice zaplanowali. Bo przecież dziecko ma być najlepsze od małego, powinno stać zawsze w pierwszym rzędzie, najładniej recytować wierszyk i grzecznie przynosić dobre stopnie a do tego ma być uzdolnione sportowo / tanecznie / aktorsko / muzykalnie - ma mieć hobby (zgodne z zainteresowaniami rodziców) i pochłaniać się temu w całości. Dobro dziecka jest gdzieś na końcu listy priorytetów, a tak naprawdę ma być ono żywym dowodem sukcesu mamy i taty - przykre ale niejednokrotnie prawdziwe.....
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i zapraszam do nas:):)
http://babiniecowion.blogspot.com/
Tak właśnie, przykre Ale prawdziwe :(
UsuńBardzo mądrze napisane. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńby-vanys.blogspot.com
:*
UsuńWybrałaś bardzo głęboki temat, no niestety i tacy ludzie się zdarzają, ale przeciez nie chcą źle.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie TUTAJ
+Mogłabym prosić o poklikanie w linki w ostatnim POST
Nie chcą źle , ale zagłaskać z miłości też nie można
UsuńPozdrawiam :*
Choć sama nie mam dzieci to wiem, że moi rodzice nigdy nie zmuszali mnie do uczęszczania w różnych zajęciach. Może to dlatego, że jak mówili nie to sama chciałam i nie trzeba było mnie siłą zaciągać na zajęcia (prędzej siłą z nich wyciągać), ale zdarzały się sytuacje, gdzie młodsza dziewczynka płakała, bo żar się lał z nieba a ona w pełnym stroju tenisistki biegała po korcie z za dużą rakietą a jej matka siedziała na trybunach i tylko się na nią darła. Smutne to było.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam na http://the-sound-of-your-heart-beating.blogspot.com/2015/08/perfekcyjny-makijaz-czyli-moje-pedzle-z.html
Przykre jest patrzeć na takie dzieci ,które robią to nawet z bólem głowy aby tylko zadowolić "wiecznie niezadowolonego" rodzica :*
UsuńMądrze napisane
OdpowiedzUsuńhttp://alicjawkrainiekotow.blogspot.com/